Klaus Mikaelson stał na
balkonie swojej okazałej posiadłości i uporczywie spoglądał na
główny dziedziniec w oczekiwaniu. Jego zaciśnięte usta rozchylały
się jedynie gdy upijał kolejny malutki łyk whisky ze szklanki
wykonanej z grubego szkła.
Lada moment miał przyjechać
samochód,wewnątrz którego siedziały jego córka i siostra. Chyba
nigdy w swoim ponad tysiącletnim życiu nie był tak zdenerwowany.
Minęło bowiem dwadzieścia lat,odkąd ostatni raz widział Hope. Z
bólem w sercu odsyłał ją w podróż po świecie razem z Freyą,ale
tak było najlepiej dla wszystkich. Jego wrogowie powstali po
odłączeniu linii krwi napływali z każdej części świata chcąc
zabić jego i jego rodzinę. To był jedyny sposób na zapewnienie
jego małej córeczce bezpieczeństwa i jednocześnie jedyna
broń,którą mogli wykorzystać przeciwko niemu. Teraz jednak
wszyscy albo się wycofali,albo gryzą piach i Hope nareszcie może
wrócić do swojej rodziny.
– Czyżbyś się denerwował
bracie?
Klaus odwrócił się na widok
Elijaha stojącego w progu pokoju i uśmiechającego się
przyjaźnie,lecz z delikatną nutą złośliwości.
– Głupstwa
pleciesz,Elijah,ja... – zaczął,lecz głos uwiązł mu w gardle.
Starszy z Mikaelsonów podszedł do niego i stanął przyglądając
mu się z jedną dłonią w kieszeni idealnie skrojonego garnituru.
– Wiesz przecież,że mnie nie
oszukasz Nik.
Hybryda skwitowała stwierdzenie
brata kolejnym łykiem whisky. Milczeli przez chwilę wpatrując się
w pusty jeszcze dziedziniec posiadłości Mikaelsonów.
– Ciekaw jestem,jaka ona jest
– powiedział wreszcie Klaus spuszczając głowę. – Nie jest już
przecież małą dziewczynką,jaką pamiętam.
– Ja również jestem tego
ciekaw – przyznał Elijah. – Zastanawiam się czy jest podobna
bardziej do ciebie czy Hayley.
Uwadze Klausa nie uszedł
nerwowy tik,który przemknął przez twarz brata na wspomnienie tego
imienia. Uśmiechnął się niemal niezauważalnie.
– Gdzie ona jest? – spytał.
– Powinna czekać z taką samą niecierpliwością jak ja.
– Pójdę po nią. –
zaoferował starszy z Mikaelsonów i oddalił się.
Wszedł do skrzydła
przeznaczonego dla matki Hope i zapukał do drzwi jej sypialni.
– Wejdź!
Ostrożnie popchnął drzwi i
ujrzał Hayley wygładzającą przed lustrem obcisłą sukienkę
podkreślającą jej zgrabną figurę. Potrząsnęła
rozpuszczonymi,falowanymi włosami i przygryzła wargę.
Na widok jego odbicia w lustrze
odwróciła się i uśmiechnęła nieco speszonym uśmiechem.
– Cześć. Dobrze wyglądam?
Obróciła się wokół własnej
osi.
– Jak dla mnie wyglądasz
zabójczo.
– Dziękuję. Chociaż nie
jestem pewna,czy to odpowiednie określenie biorąc pod uwagę,że
czekam na spotkanie z córką.
– Jestem pewien... – zaczął
Elijah zakradając się do niej z zamiarem objęcia w pasie. – Że
ona także to doceni.
Hayley przymknęła powieki i
odwróciła się do niego przodem.
– Elijah,proszę... –
wymamrotała odsuwając się. – Rozmawialiśmy już o tym.
– Hope jeszcze tu nie ma.
– Wiem,ale musimy zacząć się
ukrywać. Tylko...przez jakiś czas. Proszę. Nie chcę jej
niepokoić.
– Rozumiem. – oznajmił
beznamiętnie kiwając głową.
Hayley oblizała wargi pokryte
bordową szminką.
– Chyba powinnam już iść. –
mruknęła i nie czekając na odpowiedź wyminęła go.
Stukot jej obcasów sprawił,że
Klaus do tej pory patrzący na dziedziniec odwrócił głowę i
zmierzył ją od stóp do głów. Serce zabiło jej szybciej na widok
jego spojrzenia i równocześnie ścisnęło się boleśnie na skutek
poczucia winy.
– Jesteś wreszcie. –
skwitował z nutą nagany. – Myślałem,że nie odkleisz się do
tego lustra.
– Chcę dobrze wyglądać na
przyjazd córki. Nie widziałam jej dwadzieścia lat,chyba mam do
tego prawo? – odparła wyzywająco zadzierając podbródek.
Niklaus uśmiechnął się na
widok jej buntowniczej miny,a w jego oczach pojawił się błysk.
Hayley nierzadko denerwowała go swoją impertynencją,ale to
sprawiało że go pociągała.
Ścisnął jej dłoń opartą o
balustradę i uśmiechnął się oznajmiając miękko:
– Mniemam że jesteś równie
podekscytowana jak ja,kochana. Ostatnia godzina dłuży się bardziej
niż te dwadzieścia lat.
– To prawda. – przytaknęła
uśmiechając się tęsknie. Ujrzała w myślach moment,w którym
ponownie zobaczyła swoją małą dziewczynkę po tym,jak Rebekah
zabrała ją do siebie. Spodziewała się,że taką właśnie radość
odczuje i teraz.
Klaus obdarzył ją przeciągłym
uśmiechem,od którego kobietom zazwyczaj miękły nogi. Ją jednak
przyprawił o dreszcz,ale bynajmniej nie podniecenia.
– Rozmawiałaś już z
Elijahem o naszym...pojednaniu?
Hayley z trudem przełknęła
ślinę.
W ciągu tych dwudziestu lat
wiele się zmieniło. Wcześniej postrzegała Klausa jako
bezwzględnego potwora,który odebrał jej córkę a ją samą
zmienił w wilka. Teraz zaś jakby dojrzał i zaczął darzyć ją
szacunkiem,liczył się z jej opinią. To zaś wywarło na niej duże
wrażenie i mimo związku z Elijahem,którego szczerze
kochała,zaczęła zbliżać się do hybrydy. W wyniku tego
nastręczyła sobie tylko wyrzutów sumienia,bo nie wiedziała,z
którego z braci Mikaelsonów powinna zrezygnować.
– Klaus ja...
Cichy pomruk silnika odwrócił
uwagę Klausa i Hayley odetchnęła z ulgą,która zaraz jednak
ustąpiła miejsca kolejnemu niepokojowi.
Hope tu była. Za kilka sekund
ją zobaczą!
Mikaelson natychmiast zbiegł po
schodach i zatrzymał się na dole niemalże jak skamieniały. Z
bijącym sercem czekał,aż drzwi samochodu się otworzą. Kątem oka
dostrzegł,że Hayley stanęła obok i bez słowa wyciągnął ku
niej ramię,które ta natychmiast chwyciła.
Drzwi eleganckiego samochodu się
otworzyły i wynurzyła się z niego blond głowa Frei. Odnalazła
brata wzrokiem i uśmiechnęła się. W ślad za nią poszła druga
sylwetka.
Szczupła dziewczyna odziana w
prostą,czarną sukienkę narzuconą na skórzaną kurtkę w tym
samym kolorze uniosła głowę i odgarnęła z twarzy brązowe włosy.
Kiedy i ona odnalazła rodziców wzrokiem,znieruchomiała. Jej
duże,brązowe oczy rozszerzyły się a pierś falowała w
przyspieszonym oddechu.
Wreszcie ojciec uśmiechnął
się i ruszył w jej kierunku.
*
Obudziła się,gdy tylko minęły
tablicę informującą o wjeździe do Nowego Orleanu. Hope zamrugała
i natychmiast przytkała nos do szyby chłonąc każdy szczegół
rodzinnego miasta,którego nie dane jej było zapamiętać. Widziała
tablice z francuskimi nazwami ulic,korowody ludzi tańczących na
ulicach i turystów poobwieszanych ozdobami nawiązującymi do
voodoo. W dodatku mogła przysiąc,że gdzieś daleko w tle
delikatnie pobrzmiewa łagodna,jazzowa melodia.
– Wow – wykrztusiła tylko.
Freya uśmiechnęła się i skręciła w drogę prowadzącą do
posiadłości Mikaelsonów.
– Już prawie jesteśmy.
Denerwujesz się?
Hope spuściła głowę i
zaczęła kręcić młynka palcami.
– Ja...chyba tak. To moi
rodzice,ale przecież jednocześnie zupełnie obcy ludzie.
– Nie martw się. Wiele można
powiedzieć o moim bracie,ale nie zarzucisz mu braku poszanowania dla
własnej rodziny. Zwłaszcza dla ukochanej córki.
– Nie boję się ich
akceptacji. Boję się,że nie spełnię ich oczekiwań.
Freya zmarszczyła brwi i
zerknęła na bratanicę.
– O czym ty mówisz?
Hope wciąż była jednak
wpatrzona w swoje dłonie.
– Nieważne. – mruknęła.
Zanim blond czarownica zdążyła
coś dodać,ich oczom ukazała się posiadłość Mikaelsonów. Brama
była podniesiona i Freya łatwo wjechała na główny
dziedziniec,który znów ujmował doskonałością.
– No proszę. Już tu są. –
oznajmiła wskazując głową na dwie sylwetki stojące przy
schodach. – Uśmiechnij się skarbie.
To mówiąc,ciotka wyszła z
samochodu. Hope złapała się za brzuch i policzyła do dziesięciu.
Raz kozie śmierć –
pomyślała i otworzyła drzwi.
Jej wzrok spoczął na
wysokim,smukłym mężczyźnie o jasnych włosach,a następnie na ciemnowłosej
kobiecie,po której najpewniej odziedziczyła kolor włosów.
Znieruchomiała niepewna co
dalej robić,jednak ojciec postanowił ją uprzedzić i ruszył jej
naprzeciw. Uśmiechał się szeroko a jego oczy błyszczały.
– Witaj,mój mały wilczku.
-----------------------------------------------------------------------
Przede wszystkim: Wszystkiego najlepszego w Nowym Roku! A oto druga i ostatnia część prologu. Przepraszam,że na razie właściwie nic się nie dzieje,ale zależy mi najpierw na przedstawieniu relacji między bohaterami z obu "stron" zanim zacznie się dziać coś konkretnego. A zacznie,wierzcie mi :D
Przyznam szczerze,że jestem przerażona perspektywą pisania o Klausie xD O ile wczuwanie się w Deana czy Sama było bułką z masłem,tak on jest tak charakterystyczną postacią,że mam obawy,czy zdołam wiernie odwzorować jego postawę.
A co do Hope...nie wiem czy spodoba Wam się moja wizja jej wizerunku. Przekopałam Internet wzdłuż i wszerz w poszukiwaniu odpowiedniej modelki,ale żadna o blond włosach mi nie pasowała,więc stanęło na Lucy z uwagi na jej (moim zdaniem) znaczne podobieństwo do Phoebe.
Muszę wreszcie dokończyć pierwszy rozdział,ale na razie mam na głowie pisanie prac na uczelnię,więc nie mam za bardzo czasu,ale jak się z tym uporam to już będzie z górki ;)
Aha i zajrzyjcie do "Bohaterów".
Pozdrawiam!
– Witaj,mój mały wilczku.
-----------------------------------------------------------------------
Przede wszystkim: Wszystkiego najlepszego w Nowym Roku! A oto druga i ostatnia część prologu. Przepraszam,że na razie właściwie nic się nie dzieje,ale zależy mi najpierw na przedstawieniu relacji między bohaterami z obu "stron" zanim zacznie się dziać coś konkretnego. A zacznie,wierzcie mi :D
Przyznam szczerze,że jestem przerażona perspektywą pisania o Klausie xD O ile wczuwanie się w Deana czy Sama było bułką z masłem,tak on jest tak charakterystyczną postacią,że mam obawy,czy zdołam wiernie odwzorować jego postawę.
A co do Hope...nie wiem czy spodoba Wam się moja wizja jej wizerunku. Przekopałam Internet wzdłuż i wszerz w poszukiwaniu odpowiedniej modelki,ale żadna o blond włosach mi nie pasowała,więc stanęło na Lucy z uwagi na jej (moim zdaniem) znaczne podobieństwo do Phoebe.
Muszę wreszcie dokończyć pierwszy rozdział,ale na razie mam na głowie pisanie prac na uczelnię,więc nie mam za bardzo czasu,ale jak się z tym uporam to już będzie z górki ;)
Aha i zajrzyjcie do "Bohaterów".
Pozdrawiam!
No jak to kogo wybrać oczywiście,że Klausa Helly nie rób mi tego mam pytanie czy Sam będzie przjacielem Klausa proszę genialnie oddałaś uczucia Helly oby była jakaś szansa dla Klausa i Helly lubię ich razem mam nadzieję,że dawne uczucia odżyją pozdrawiam
OdpowiedzUsuńJa też jestem fanką Klayley także coś tutaj będę kombinować,ale to na pewno nie przyjdzie tak łatwo ;)
UsuńStrasznie podoba mi się ta druga część. Idealnie przedstawiłaś ich historię i relacje, ale cholera, czemu tak krótko? Przeczytałam to zaledwie w 5 minut :D Mam nadzieję, że jak bracia Winchester spotkają się z Mikaelsonami to nic złego nie wyniknie, iż się zaprzyjaźnią ;) I nie rób mi tego, że Hayley będzie z Klausem, przecież kocha Elijah'a ;) czekam na I rozdział. Pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuńPrzepraszam,że takie to krótkie,ale to jednak jeszcze jest prolog xD A poza tym musiałam zastosować jakiś podział,dlatego też tak wyszło. Następny już będzie normalny jak go wreszcie dokończę xD
UsuńNo racja,Hayley kocha Elijaha,ale minęło 20 lat od ostatnich wydarzeń więc trochę się pozmieniało :D A tak na serio,nie wiem jeszcze co w związku z tym postanowię.
48 year old Nuclear Power Engineer Minni Kleinfeld, hailing from Courtenay enjoys watching movies like "Spiders, Part 2: The Diamond Ship, The (Die Spinnen, 2. Teil - Das Brillantenschiff)" and Playing musical instruments. Took a trip to Cidade Velha and drives a Ferrari 512S. jego odpowiedz
OdpowiedzUsuń